9/ Czy w kontemplacji można posunąć się poza krzyż?
Praca Konstantego Brovetto słusznie kładzie nacisk na to, że dla św. Pawła od Krzyża „nie ma już racji bytu, cała procedura mistyczna sugerowana przez antyczną spekulację filozoficzną, według której należy oddalić się przy pomocy abstrakcji i odrzucenia wszystkich rzeczy stworzonych, by odnaleźć jedyny czysty byt substancjalny niepoznawalny: Boga. Teraz trzeba dokładnie oddać się rzeczywistości stworzonej, jaką jest człowieczeństwo Chrystusa” . Męki nie należy nigdy tracić z pola widzenia - pisze jeszcze Brovetto: „O każdej duszy, nawet najbardziej rozwiniętej duchowo, Paweł chce się dowiedzieć: ‘czy modlitwa trwa w wewnętrznej świątyni ducha, w głębokiej samotności i jest cała przyodziana w Jezusa Chrystusa... Ego sum ostium et nemo venit ad patrem nisi per we’”.
Breton wyjaśnia:
Paweł od Krzyża jest przekonany, że Bóg jest duchem, że jedność w duchu i prawda wymagają przewyższenia obrazów. Wie on dobrze, wkrótce to zobaczymy, że pobożność ku mące musi oczyścić się, upraszczając się. Ale nie zgodziłby się z pewnością, że krzyż ma zniknąć, by zrobić miejsce dla kontemplacji. Krzyż nie jest prowizorycznym środkiem, który należy pozostawić za sobą w pewnym momencie podróży, czy etapem pośrednim, który ulotne wspomnienie wydobywa z głębin przeszłości... Krzyż odsyła nas do przepaści, a przepaść odsyła nas do Krzyża w nieskończonym kręgu. Nie jest to absolutnie dyskursywna procedura, która pozbywa się środkowego terminu doszedłszy do konkluzji.
Niektórzy dziwili się tym prostym chrześcijańskim prawdom i usiłowali twierdzić, że dla Pawła istniała możliwość kontemplowania Boga abstrahując od człowieczeństwa Jezusa i od jego krzyża, możliwość, która byłaby wyższa od tej, którą mamy pozostając w misterium krzyża. Niebezpieczeństwo tych doktryn nie polega na tym, że pretendują one do pójścia poza obrazy, choćby to były nawet obrazy i sceny męki. Tak Tauler, jak i Paweł nie mieli zamiaru uniemożliwić kontemplacji obrazów. Niebezpieczeństwo polega na tym, że można sądzić, że Ojciec lub Bóstwo, o którym mówi Paweł od Krzyża, pokrywają się z Bogiem Arystotelesa, albo antycznej spekulacji filozoficznej w ogóle. Nie ma nic odleglejszego od myśli Pawła od Krzyża. Bóg, o którym on mówi, jest tym, którego poznaje się poprzez Jego doskonałą i żyjącą ikonę, którą jest Jezus (por. Kol 1, 15), a nie poprzez mozolne rozważania filozofów, jak Arystoteles czy Plotyn, którzy, jak to już obszernie dowiodła krytyka, proponują ideę Boga bardzo daleką i pod wieloma względami przeciwną temu, co nam przedstawia Biblia. Chodzi tu o pewną tęsknotę za pogaństwem, od której Paweł jest odległy o 1000 mil, tęsknotę, która faktycznie ciąży ku wkomponowaniu chrześcijaństwa w hellenizm. By zdać sobie sprawę, jak Pawłowe ujęcie daleko jest od starożytnych filozofów, wystarczy przeczytać w indeksie jego terminologii, jakimi atrybutami Paweł nazywa Boga.
Bóg Pawła jest Bogiem krzyża, Bogiem, który się odsłania na krzyżu i który bez krzyża jest nie do pojęcia. Nie ma większej miłości od tej, która realizuje się przez dar życia (por. J 15,13). Więc Bóg nie byłby miłością, jeśliby w tajemniczy sposób nie był darem z siebie. Ojcostwo Boga jest prawdziwym a priori męki Jezusa. Nieliczni mistycy wyprzedzili teologię cierpienia Ojca, o jakiej wymownie mówi obecny papież, jak to uczynił Paweł od Krzyża. Męka Jezusa jest dla niego „największym i najbardziej zadziwiającym dziełem Bożej miłości”. Jaki sens miałoby pójście poza krzyż, by dopełnić tę Bożą miłość. Z pewnością ta nie zaczyna się i nie kończy w Jezusie, ale zaczyna się i kończy w Ojcu. Od Ojca bierze początek inicjatywa miłości, która się objawia w męce (por. J 3,16) i do Niego powraca.
Ta charakterystyka Pawła, która w tradycyjnej terminologii mogłaby się nazywać jego „pobożnością do Boga Ojca”, pobożnością, szczerze mówiąc, niezbyt pośród chrześcijan rozpowszechnioną a bardzo ważną. Paweł widzi mękę Ojca. To, co współczesna teologia, w zgodzie z patrystyką, pokazała w nowy sposób, że męka ma istotne znaczenie dla Trójcy jako takiej, Paweł pojął w swej mistycznej intuicji. Zaprasza Grazi do zanurzenia się „w bezkresnym morzu miłości Bożej, z której wypływa wielkie morze najświętszego życia, męki i śmierci naszego Boga” . A do Łucji Burlini pisze:
Zalecam, by, w duchu, chodzić często, łowić w najświętszym morzu cierpień Jezusa Chrystusa i boleści Najświętszej Maryi. W tym wielkim morzu wyłowicie radości świętych cnót słodkiego Jezusa, a dusza wasza będzie wciąż piękniejsza i bardziej ozdobiona w te drogocenne perełki. Ten boski połów w morzu Bożej Miłości, z którego pochodzi to morze najświętszej męki Jezusa Chrystusa, które są dwoma morzami w jednym, odbywa się w wewnętrznym królestwie Ducha, w czystej wierze i gorącej miłości.
Męka Jezusa, jest dla niego „cudem cudów Bożej Miłości”, tzn. miłości Ojca.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.