7/ Spowiedź i kierownictwo duchowe
Tak podczas misji, jak i w ćwiczeniach duchowych, Paweł poświęcał wiele czasu na słuchanie i kierownictwo duchowe oraz na szafarstwo sakramentu pojednania. Kierownictwo kontynuował potem poprzez listy, które pisał. Spowiedź nie była dla niego nigdy powinnością, której można oddawać się bez wewnętrznego zaangażowania albo prostym sądem nad penitentem, któremu towarzyszyłoby jakieś słowo zachęty, jak to się czasem praktykuje i dziś. W tej kwestii normy, jakie zostawił swoim zakonnikom, mogą dać wyobrażenie o tym, jak dokładnie zdawał sobie sprawę z tego, że sakrament ten administrowany jest źle i jak bardzo troszczył się o to, by sakrament ten sprawowany był dobrze. Polecał swym zakonnikom w Resolamento comune z 1755:
Jako że nawrócenie dusz jest w całości dziełem Boga, jest konieczne, by spowiednicy powierzali się z serca Jemu, przez co da im specjalną pomoc w sprawie tak wielkiej wagi. Nie pozwolą, by dzień im minął bez studiowania choć trochę teologii moralnej, by nie błądzili i by nie wykazywali w stosownym czasie rozwiązać przypadków najbardziej zawiklanych, jakie można napotkać. Niech spowiednik nie spieszy się z załatwieniem penitenta, którego ma w rękach, ponieważ pośpiech jest pokusą tym silniejszą, im mniej sobie z niej zdajemy sprawę, a sprawia, że każdą rzecz czyni się źle. Niech pamiętają, że w materii szóstego przykazania lepszy jest niedostatek, niż nadmiar pytań. Niech unikają, kiedy to będzie możliwe, zagłębiania się w dogmaty, jeśli nie zachodzi wielka tego potrzeba, albo nie roztrząsania rzeczy jasnych jak słońce, niech nie mówią penitentom: „to jest grzech śmiertelny, to powszedni, a to żaden grzech", zwłaszcza w materii czystości, bo jeśli się pomylą nawet o troszeczkę, mogą wpaść w poważne kłopoty. W doradzaniu stanu bezżennego mogą, ile dusza zapragnie, wychwalać święte dziewictwo, ale niech rozsądnie nie wypowiadają się z małym szacunkiem o świętym małżeństwie lub nie poniżają go słowami mało przystojnymi lub nie licującymi z godnością tego sakramentu. Niech strzegą się, by nie czynić proroctw dla penitentów, zwłaszcza dla umierających, przepowiadając, co się im może przydarzyć, ponieważ mogą zawieść się i stać się żartem i pośmiewiskiem dla świeckich. Niech podsuwają pobożność do Męki Pańskiej nie w słowach oziębłych, jak to czynią ci, którzy na celu mają tylko wywiązanie się ze zobowiązania wynikającego ze ślubu, ale niech ją podsuwają z wielką mocą, przejęciem, skutecznością i gorliwością, aby wpoić ją penitentom. Gdy poproszą ich do rady przy testamentach, darowiznach, zapisach itp. niech zadbają, by powierzyć penitentów w ręce ludzi uczonych i doświadczonych w zawodzie. Przede wszystkim niech dbają, by nie mieszać się do zabiegów wokół jakichś darów lub jałmużny dla klasztorów. Niech nie wdają się w wyklinanie złego ducha z opętanych, gdyż jest to sztuka bardzo trudna i niebezpieczna. Niech spowiadają chętniej biednych, niż bogatych. Młodzi spowiednicy niech trzymają się jak najdalej od spowiadania dewotek, dam i mniszek. Niech unikają jak mogą, brania rzeczy restytuowanych, by dostarczyć je właścicielom, lecz jeśliby konieczność ich do tego zmusiła, niech domagają się pokwitowania od takiego właściciela, któremu zwracają, by wręczyć je penitentom.
Te napomnienia są przejawem, że Paweł miał wielki szacunek dla sakramentu pojednania i silne postanowienie, by uwolnić go od wszelkich form instrumentalizowania go, powierzchowności i ciekawości w jego sprawowaniu. Gdyby ogół spowiedników zachowywał się w ten sposób, uniknęłoby się skrupułów, wypaczeń, zgorszeń i w końcu, ze strony wielu osób, odrzucenia tego sakramentu.
Paweł poważał bardzo także kierownictwo duchowe i właśnie z tego powodu wyrażał wielką ostrożność odnośnie co do doradzania go. „Podoba się Bogu, gdy postępuje się w oparciu o kierownictwo. Vade ad Ananiam, rzekł św. Pawłowi boski Mistrz”; tak pisał do o. Jana Chrzciciela Gorresio. Paweł sam zajmował się kierownictwem duchowym i prawie że spowiadaniem, gdy był jeszcze świeckim i wiele razy korzystał z rad świeckich, także kobiet. Jednak zalecał ostrożność w otwieraniu swego ducha wobec innych, nawet jeśli to byli kapłani: „Proszę zachować ostrożność - pisze pewnemu kapłanowi - w opowiadaniu innym o sobie. Święty Franciszek Salezy obawiał się, że na dziesięć tysięcy nie znajdzie ani jednego zdolnego do kierowania duszami”.
Prawdziwy kierownik duchowy powinien być człowiekiem uczonym i świętym. A oprócz tego powinien prezentować wysoki poziom życia duchowego, którego powinien doświadczyć osobiście. Pisze do Gandolfi:
Kierownik duchowy poza tym, że powinien być człowiekiem uczonym, powinien być także człowiekiem głębokiej kontemplacji, podczas gdy bez doświadczenia nie można zrozumieć wzniosłych i zachwycających cudów, których Bóg dokonuje w duszy. Ale cóż ja mówię? Mówię o paradoksach, ponieważ dusze wyżej stojące, nawet jeśli coś rozumieją, nie potrafią wyrazić tego, bowiem nie byłyby to dzieła Boga, gdyby można je było zrozumieć. I to jest wielka przyjemność, jaką czerpie dusza, która tak bardzo rozkoszuje się tym, że to Bóg jest tym niezmierzonym dobrem, którym jest, i którego cudów ani aniołowie, ani demony nie mogą zrozumieć.
Z tego się rozumie nie rozumiejąc i pozostaje się w świętej niewiedzy, ocienionej Bożą Mądrością. O, jakże zatraca się woja dusza w pisaniu tego, co piszę. Tymczasem mówię Siostrze, by prosiła Pana, by jej dał świętego kierownika, aby Siostra mogła postępować z większą swobodą ducha, bez obaw.
A w sprawie Burlini pisał do ks. Lucattini:
Współczuję Łucji, trzeba tu postępować z odrobiną roztropności. Proszę iść pojednać się albo prosić o błogosławieństwo i proszę milczeć o reszcie. Jeśli N. będzie ją pytał o modlitwę, niech odpowiada zwięźle: że przebywa w obecności Boga jak biedaczka i że współczuje Jezusowi w Jego cierpieniach. O komunii niech mu nie mówi nigdy, ponieważ ma pozwolenie także ode mnie, by nigdy jej nie opuszczać.
Modlitwa i komunia codzienna były dwoma punktami, co do których w epoce szerzącego się jansenizmu nie sposób było domówić się z innymi kierownikami. W odróżnieniu od wielu z nich, Paweł nie wychodził od wypracowanych schematów czy od dominującej kultury: wychodził od swego doświadczenia i od świadomości wartości darów i życia Boga w duszach. Nie traktował tych zagadnień od niechcenia. W trudnych przypadkach wymagał częstych spotkań z penitentami. Jeśli to nie było możliwe, wnioskował, że nie było to wolą Bożą, by kierował tę osobę. Pisał np. do dominikanina o. Mugnani:
Co do tego stworzenia, o którym Ojcu mówiłem w Vetralla, którego kierownictwo chciałem porzucić, już to zrobiłem i jestem zadowolony. Nadzwyczajna i ekstrawagancka droga, jaką postępuje, wymaga dokładnego zbadania, zasługuje na asystencję jakiegoś kierownika świętego i uczonego, do czego mnie, niedouczonemu i wielkiemu grzesznikowi, wiele brak. I założywszy, że ów wielki Pan, który infirma mundi elisit et stulta mundi itd. chciał posłużyć się mną, nakazuje, abym stale chodził na to miejsce, by widzieć ją często, by jej wysłuchać, saltem raz lub dwa na miesiąc i ona mnie w tym utwierdziła... Są takie dusze, które potrzebują kierownika bliskiego i osoby ut supra a nie biedaczyny jak ja, tak obciążonego troskami.
W korespondencji wymagał sekretu i dyskrecji. Siostrze Kolumbie Gandolfi wyjaśniał, że „nauki, które Bóg pozwala mi Wam dawać, są odpowiednie do Waszego postępowania i byłoby błędem posługiwać się nimi na użytek kogoś, kto nie postępuje tą samą drogą. Każdemu dać należy pokarm właściwy dla jego żołądka”.
Apostolat Pawła pokazuje jasno, że jest jeszcze na niego zapotrzebowanie, jego całkowitego poświęcenia się Bogu, jego królestwu, jego chwale, służbie bliźniego, biednym, całkowitego zapomnienia o sobie, cechy nie dość cenionej wśród zaangażowanych duszpastersko. W apostolacie, jak w każdym przejawie jego osobowości, Paweł był rzeczywiście, zgodnie z często powtarzanym przysłowiem, człowiekiem całkowicie oddanym Bogu. Potwierdził życiem swe podstawowe przekonanie, według którego „przynosi większy plon jeden ewangeliczny robotnik, który byłby człowiekiem modlitwy, przyjacielem ciszy, oderwany od wszelkiego stworzenia, niż tysiąc innych, którzy by takimi nie byli”.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.