6/ Ćwiczenia duchowe i troska o monastery

Także głoszenie ćwiczeń duchowych zaczął Paweł bardzo wcześnie i ten fakt dziwi bardziej, niż głoszenie misji, gdyż jest to przepowiadanie skierowane bezpośrednio do osób konsekrowanych. Jeszcze jako świecki młodzieniec, w Castellazzo, przemawiał do mniszek augustynianek, później w Gaecie - do przygotowujących się do święceń kleryków. Już od młodości zdał sobie sprawę ze znaczenia troski o osoby konsekrowane w Kościele w sposób szczególny, ale także z wypaczeń, jakie istniały na tym polu. Motywowane kierownictwem duchowym, albo różnymi formami współpracy apostolskiej, nawiązywały się kontakty, szczególnie ze wspólnotami żeńskimi, albo z poszczególnymi mniszkami, które nie podobały się Pawłowi zupełnie. „Nie jestem wielkim zwolennikiem chodzenia do monasterów”, pisał do Grazi goszczącej u dominikanek w Viterbo.

Reformę monasterów uważał za „bardzo mozolne zadanie”, do którego „trzeba uzbroić się w wiarę, ufność w Bogu i bardzo głęboką pokorę”. Dlatego zwalczał niezmordowanie upadek monasterów, wskazując bezpośrednio na przyczynę, którą widział w duchu światowym wkraczającym poprzez indywidualizm i świeckie stosunki z laikami. Ci zaś bywali czasem tak pozbawieni szacunku, że zdobywali się na urządzanie karnawału w monasterach, z balami maskowymi i tańcami. Pisał:

Stańcie się wszystkie świętymi i zamurujcie rozmównice, zawierając umowę, że będzie je można otworzyć tylko kluczami świętego miłosierdzia, nie inaczej. Zostawmy umarłym troskę o grzebanie umarłych, ale my, którzy znaleźliśmy życie, cóż robimy, jeśli nie pło¬niemy z miłości? Zatrzaśnijmy drzwi przed nosem wszelkim stworzeniom, aby Pan rozkoszował się ogródeczkiem naszego serca. 
Jeśli będzie życie wspólne, zakwitnie obserwancja świętych ślubów, zwłaszcza ubóstwa, rozkwitnie milczenie, modlitwa, a monaster ten, jednym słowem, stanie się wielkim sanktuarium, ogrodem rozkoszy dla niebieskiego Oblubieńca, Jezusa Chrystusa. Da Bóg, jeśli tak uczynicie, to zapewni wam gorliwych miodek więcej, niż chcecie. 

Jego praca okazywała się w większości przypadków skuteczna. Wiele mniszek, jak dobrze znana Cherubina Bresciani, zmieniały życie i ze wszystkich sił oddały się poszukiwaniu Boga. Pośród wielu świadectw, które można by przytoczyć, posłuchajmy tylko tej, która pochodzi od karmelitanki z Vetralla:

Jego słowa od pierwszego razu, gdy prowadził ćwiczenia w karmelu w Vetralla, tak w przepowiadaniu, jak w kierowaniu medytacją, wywołały u wszystkich zakonnic wzruszenie i uczucie pobożności, tak, że słychać było płacz i westchnienia, podczas gdy zdawało się, że to sam Jezus Chrystus mówi. Tak bardzo penetrował w sercu każdej i poruszał serce. 

Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.