5/ Człowiek konkretny, praktyczny realista

Pomagając ojcu w sklepie lub transportując towar z jednej miejscowości do drugiej, przechodząc trudności i niebezpieczeństwa wszelkiego rodzaju, Paweł rozwinął zmysł praktyczny i zamiłowanie do rzeczy konkretnych, autentycznych, prawdziwych. Umiał poradzić sobie we wszystkich trudnościach, ubóstwie, męczących podróżach, prześladowaniach. Pełen był fantazji i pomysłowości, jak zazwyczaj bywają ludzie, którym wiedzie się w interesach. Ideały duchowe nie unosiły go do świata fantazji. Stąpał po ziemi. Widzieliśmy, jak przy budowie klasztorów rygorystycznie przestrzegał, by dotrzymywano danego słowa i by stworzyć warunki dla życia zakonnego zgodnego z zasadami. Zbyt prostodusznemu i naiwnemu Tomaszowi Fossiemu pisze: „By założyć klasztor i dać mu niezbędne utrzymanie potrzeba o wiele więcej niż koper włoski i ziółka! Potrzeba ciężkich tysięcy, a skąd je wziąć? Potrzeba worka pomysłów. Mój ojcze Tomaszu, nie żyjemy już w czasach, gdy każda jaskinia nadawała się na monaster” .

Był oczywiście zawsze dobrym gospodarzem, unikał długów, co przydarzyło się innym założycielom i wiele razy na próbę wystawiło nowe zgromadzenia u ich początków. Zarazem zdawał sobie sprawę, że w rękach diecezji i instytutów zakonnych znajdowały się przesadne bogactwa, stanowiące tzw. „martwą rękę”. Zdarzało się, że bywało to powodem największego zgorszenia wrażliwego na tym punkcie społeczeństwa opartego na przepływie gotówki i na handlu, które w tym czasie się kształtowało. To było właśnie jednym z motywów, dla których nalegał na całkowity zakaz posiadania przez Zgromadzenie dóbr ze stałych dochodów.

Przejawiał nieraz pragmatyzm typowy dla handlowców. Pisał np. do Fossiego: „Odpowiadam tą karteczką na Ojca długi list, a tak samo Ojciec mógł całą tę gromadę niepotrzebnych spraw wyjaśnić, mówiąc to, co najważniejsze w kilku linijkach” . Do Gandolfi zaś: „Tą pocztą otrzymałem Siostry list, ale rozumiem z niego niewiele i poświęcić mu muszę tyle, ile dziesięciu innym. Tak mówię, bo brak sylab i nie wiadomo o co chodzi. Proszę więc Panią, by przyłożyła się Siostra i pisała wyraźnie”.

Jak widzieliśmy, omijał ciągnące się w nieskończoność procedury biurokracji kościelnej i, gdy tylko mógł, omijał je z daleka. Umiał doceniać wszystkie godziwe korzyści płynące dla Zgromadzenia z należnego szacunku i dobrej sławy. Dlatego przyjął zaproszenie do wygłoszenia misji Roku Świętego w Rzymie podczas sporu zakonów żebraczych i wyniesienia do godności biskupiej ojca Tomasza Struzzieri. Bez specjalnego przeszkolenia był niezłym dyplomatą. Rozsądnie podchodził do niezliczonych problemów, jakie w Kościele wieku XVII-go, zmęczonym i zaplątanym w wiele kompromisów, napotykało nowopowstające Zgromadzenie. Nie przesadzał z czcią dla możnych ani się im nie wysługiwał, ale korzystał z ich pomocy i potrafił być wdzięczny wobec tych, którzy mu pomagali, nawet kosztem osobistego ryzyka i poświęcenia.

Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.