22. List do Marii Anny Girelli, 28.12.1768

Najczcigodniejsza Pani Marianno,

Wczoraj otrzymałem Pani list i odpowiadam jak mogę najlepiej, bo bardziej jestem chory, niż zdrów. Moją odpowiedź na tej prawdzie wiary opieram: Ecce qui te expectant non confundetur. Expecta Dominum, et viriliter age. Taka jest bowiem droga świętych: czekać z poddaniem się próby od Boga i sprawiać, by obumierały w Woli Bożej poruszenia natury, która szuka zawsze swej wygody. Trzeba umrzeć mistycznie wszystkiemu; i odczuwanie ciągle naturalnych skłonności i poruszeń emocjonalnych, które nie umierają, póki my nie umieramy, nie jest czymś doczesnym, ale trzeba cierpliwie czekać wizyty Najwyższego Pana, ponieważ, jako że Bogu podoba się to bolesne czekanie, potem uderza duszę promieniami swej łaski tak palącymi, że wysuszają wszystkie złe humory. A jeśli naturalne skłonności i poruszenia uczuć nie umierają zupełnie, ale są tak bardzo umartwione, że nie stanowią już przeszkody dla spokoju na powierzchni słodkiej kontemplacji i zaczyna się odczuwać efekty tej świętej śmierci mistycznej, która jest cenniejsza od życia, ponieważ dusza żyje w Bogu życiem przebóstwionym: Vivo ego iam non ego, vivit vero in me Christus powiadał wielki miłośnik [Jezusa] Apostoł, którego imię tak niegodnie noszę.

Proszę bardzo, by się Pani nie trapiła, jeśli odczuwa oziębłość w modlitwie, naturalne skłonności i poruszenia uczuć. Pani cierpi, wiem, ale to cierpienie jest agonią, którą musi pani przecierpieć, oczekując cierpliwie świętej śmierci mistycznej. A wówczas będzie się Pani radować w nowym życiu w Bogu, naszym prawdziwym życiu.

Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.