11/ Optymista, człowiek wesoły i obdarzony poczuciem humoru
Powiedzieć, że Paweł od Krzyża był optymistą i człowiekiem wesołym, może się wydawać sprzeczne z tym, co zostało powiedziane wcześniej o jego wielkich cierpieniach i o narzekaniach, z którymi zwracał się do osób zaufanych. W rzeczywistości, jako człowiek otwarty i ekstrawertyk, okazywał swe radości i nadzieje z tą samą naturalnością, z jaką okazywał swe troski. Optymizm dotyczył przede wszystkim jego zakonników, których tak opisywał w 1743:
Ci dobrzy synkowie, wraz z niegodnym, piszącym te słowa, stanowią liczbą 14, prześcigają się, komu więcej uda się dokonać, kto może bardziej się uniżyć, umartwić, przyjść pierwszy do chóru, etc. O, wielki Boże! Jakże jesteś bogaty w miłosierdzie, które przyświeca nad wszystkimi Twymi wspaniałymi dziełami!
Młodych studentów nazywał „aniołami w ciele”. „Sam ich widok, w ich pobożności podczas praktyk duchowych odprawianych z tak wielką gorliwością, skromnością, w milczeniu, jest rzeczą skłaniającą naprawdę do chwalenia Boga”. Nie myślał źle o nikim, nade wszystko zaś nie sądził i nie mówił źle. Miał zwyczaj mówić: contra spem in spem confido. Nawet w momentach najtrudniejszych, jak w czasie sporu z zakonami żebrzącymi, był pewny, że Bóg ocali Zgromadzenie. „Śpiewać będziemy zwycięstwa in Jesu Domino nostro” pisał w 1748 do kanonika Randone . Do pewnej zaś zakonnicy z Civita Castellana:
Sprawy Zgromadzenia od dachu w dół stoją źle i przeciwnicy, którzy, wypełnieni dobrymi intencjami, nam dokuczają otrzymali pomyślny dla nich dekret. Jeśli Bóg nie pospieszy z jakąś nadzwyczajną łaską, to pocierpimy wiele a nasze sprawy leżą już prawie na łopatkach. Ale wszystko idzie po mojemu, bo idzie tak, jak Bóg chce.
Nie przyjmował do Zgromadzenia kandydatów, którzy mieli charakter melancholijny, smutny. „Ludziom z natury ponurym, głębokim, hipochondrykom - pisał do kanonika Randone - nigdy się nie powiedzie”. Do ks. Melegari pisał: „Melancholicy i pyszni nie są zdatni do życia zakonnego..., ponadto przeszkadzają całej wspólnocie i wiodą życie prawie że wypełnione rozpaczą” . Zobaczymy, że jego doktryna nie jest sentymentalnym doloryzmem: radość jest zawsze obecna w doświadczeniu krzyża.
Ta radość przejawia się spontanicznie w poczuciu humoru. Zdaje się dziwne, że przypisuje się poczucie humoru Założycielowi ruchu pasyjnego, ale wszystkie swoje pisma i wszystkie świadectwa, które jego dotyczą obfitują w żarty. Z poczuciem humoru przyjmował reprymendy brata - kierownika duchowego, o. Jana Chrzciciela, które często sam prowokował. „Teraz pójdę po burę od o. Jana Chrzciciela, - mówił, gdy zdawało mu się że był zbyt radosny w rozmowach - bo się rozgadałem” . Do mniszki Gandoifi, poważnie chorej, pisał:
Oczekiwałem od ojca spowiednika wiadomości o waszej śmierci i pochówku, żeby odprawić Mszą św. za spokój waszej duszy, ale że doszła do mnie wieść zgoła inna, podczas mojej nieobecności, więc przypuszczam, że jesteście jeszcze żywi i wróciliście do jakiego takiego zdrowia, choć wolałbym słyszeć, żeście umarli, umarli mistycznie w czystej miłości.
O sobie pisał:
Jestem jednym z inwalidów, biednym staruszkiem postarzałym w nałogach, słabym na ciele i na duchu, tak że w Caprarola zostałem nawiedzony przez panią gorączką.
Do dobroczyńcy Leopolda Zelli z Vetralla, pisał w tonie żartobliwie poważnym:
Paweł od Krzyża dziękuje z należną rewerencją panu Leopoldowi Zelli za jego litościwą życzliwość, która sprawiła, że posłał mu tuńczyka. Mam nadzieją, że brat Filip, teolog kulinarny, posłał z niego Panu choć kawałek na spróbowanie.
Nie bał się uczestniczyć osobiście w zabawnych scenach, tak by się uniżyć, jak też by rozbawić innych. Opowiada się, jak w Terracina, w święto św. Antoniego opata, podczas którego błogosławi się zwierzęta domowe, kazał się przystroić kokardkami i błogosławić się pośród innych stworzeń.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.
Źródło: Przeżyć własną śmierć. Sylwetka duchowa i wybrane pisma św. Pawła od Krzyża, pod red. Waldemara Linke C.P., Warszawa 1999.